Katechizm Kościoła Katolickiego w następujący sposób wyjaśnia czym jest odpust. To darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy w sakramencie pokuty. W tej definicji odpustu znajdujemy dwa elementy, które wymagają doprecyzowania. Mowa jest o winie i karze doczesnej, które zaciągamy przed Bogiem popełniając grzechy. Spróbujmy wyjaśnić różnice między tymi dwoma elementami.
Każdy nasz grzech niesie zawsze podwójny skutek – winę i karę. Grzesząc najpierw obrażamy Boga, który jest zawsze dla nas najlepszym i najbardziej kochającym Ojcem. Możemy powiedzieć, że popełniając grzech mówimy w pewien sposób Bogu, który chce naszego dobra: „nie będę Cię słuchał, ja wiem lepiej, co jest dla mnie dobre”. W ten sposób obrażamy go. Jesteśmy podobni do dzieci, które mówią kochającym rodzicom przykre słowa w stylu: „ja pójdę swoją drogą, Ty nie będziesz mi mówił co ja mam robić”. Obrażając Boga zaciągamy zatem najpierw winę. Jeśli ze skruchą wyznamy grzechy w sakramencie pokuty, Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu, tę winę nam wybacza w momencie otrzymania rozgrzeszenia.
Kara doczesna zaś to konsekwencje grzechu w postaci wprowadzonego nieładu w nasze życie i życie naszych bliźnich, który musimy naprawić na ziemi lub przecierpieć w czyśćcu po śmierci. Dodatkowo każdy grzech ciężki pozbawia nas komunii z Bogiem i zamyka dostęp do życia wiecznego (nazywamy ten skutek karą wieczną za grzech). Od kary wiecznej zostajemy uwolnieni przez przebaczenie grzechów w sakramencie pokuty. Zostaje nam wówczas przywrócona komunia z Bogiem. Pozostaje jednak kara doczesna za grzechy czyli naprawienie albo odpokutowanie konsekwencji naszych czynów.
Każdy grzech powoduje bowiem jakieś nieuporządkowanie, wyrządza krzywdę innym, niszczy jakieś dobro, albo narusza jakąś sprawiedliwość. Te konsekwencje wymagają naprawiania w życiu doczesnym, albo oczyszczenia po śmierci, w stanie, który nazywamy czyśćcem. Takie naprawienie bądź oczyszczenie uwalnia od tego, co nazywamy „karą doczesną” za grzech. Spróbujmy wyjaśnić to na przykładzie. To tak, jakby grzech miał bardzo przykry zapach, który pozostaje nawet po jego usunięciu. Można pozbyć się tego „przykrego zapachu” przez dobre życie, post, modlitwę, praktykowanie miłości bliźniego.
To, co nazywamy karą doczesną nie jest zemstą Boga, ale konsekwencją grzechu – naszego braku miłości. Zobaczmy to na przykładzie: zdrada małżeńska wybaczona w sakramencie pokuty, ciągnie za sobą konsekwencje w postaci wzajemnej nieufności, bólu osoby zdradzonej, czasem nawet dochodzi do jej odejścia, co pociąga za sobą samotność. Przyjęcie tych konsekwencji z pokorą, próba zadośćuczynienia skrzywdzonym osobom, w tym przypadku całej rodzinie, przyjęcie choroby, trudności i prób życiowych w duchu odpokutowania tego grzechu jest takim usuwaniem „przykrego zapachu”, po tym co się stało.
Jeśli ktoś nawraca się z wielką miłością, może odpokutować na ziemi wszystkie grzechy i wówczas darowane są mu wszystkie kary doczesne za popełnione grzechy. Jeśli zaś nie zdąży w czasie ziemskiego życia, będzie mógł zrobić to po śmierci. Posłużmy się przykładem. Umiera niespodziewanie alkoholik, który zdążył się szczerze wyspowiadać. Wina jest mu odpuszczona, ale pozostają konsekwencje jego grzechów – rozbita rodzina, osoby, których nie zdążył przeprosić, źle wykonana praca. Z konsekwencji tego wszystkiego oczyści się w czyśćcu.